nike roshe run

Moja szafa prócz butów do biegania i butów do treningu nie zawiera żadnych adidasów czy "najek", które posłużyły by mi do śmigania na co dzień. No chyba, że mam liczyć moje Nike, które mam od dobrych 5 lat i służą mi do wychodzenia na dwór z psem? :D 

Nigdy na mojej liście "must have" nie znalazły się sportowe buty, do czasu aż w zeszłym roku nie zobaczyłam tego modelu. Bardzo mi się spodobał, ale gdy pokazałam je koleżankom z klasy to się na mnie dziwnie popatrzały, powiedziały, że szybko mi się znudzą i tak jakoś wstrzymywałam się z zakupem, ale w mojej głowie co chwilę się przewijały. Praktycznie codziennie siedziałam przed laptopem skłonna do zakupu mojej własnej pary, ale ostatecznie rozmyślałam się i tak to trwało przez dobrych kilka miesięcy. Ocknęłam się i zaczęłam żałować kiedy to już wszystkie rozmiary zostały wykupione i popadłam w małą desperacje. Spokojnie, weźcie to z przymrużeniem oka ;)

Ale w końcu mam je w swoim posiadaniu! Udało się! Mimo tego, że łatwo nie było to są już w mojej szafie! Nike Roshe Run zostały zaprojektowane przez Dylana Raascha w 2010 roku. Choć nazwa sugeruje, że to buty do biegania, zostały one zaprojektowane w taki sposób, by stały się obuwiem wszechstronnym. Idealnie więc będą do uprawiania sportu (ja tam raczej bym w nich nie biegała) ale również do chodzenia na co dzień. Ich największą zaletą jest lekkość oraz niezwykła wygoda. Wykonane są z cienkiego, przewiewnego materiału (siateczki). Buty są niezwykle wygodne, gdy je przymierzyłam po raz pierwszy jeszcze bardziej chciałam, aby były w moim posiadaniu!

PIERWSZY LIVE DO OBEJRZENIA TUTAJ!